Premiera autobiografii Carlo Ancelottiego

01.05.2015 | Łukasz Gąsiorek

Trener, który doprowadził Real Madryt do La Decimy. Nietuzinkowy szkoleniowiec ze specyficznym podejściem do futbolu. I do życia. Właśnie rusza przedsprzedaż autobiografii Carlo Ancelottiego „Nienasycony zwycięzca”. Patronat medialny nad książką objęło także nasze stowarzyszenie.

W autobiografii „Nienasycony zwycięzca” Carlo Ancelotti pisze o wielu trenerach i piłkarzach, których spotkał w trakcie swojej długiej kariery. Wspomina między innymi Zinedine’a Zidane’a, legendę Realu Madryt, którego miał okazję spotkać, trenując Juventus Turyn. Pisze o nim: „to najwybitniejszy piłkarz, którego kiedykolwiek trenowałem”.

Przypominamy, że dzięki patronatowi nad książką we współpracy z wydawnictwem SQN przygotowaliśmy specjalny kod rabatowy dla członków naszego stowarzyszenie do wykorzystania na www.labotiga.pl/carlo-ancelotti:
- z kodem AGUILAANCELOTTI rabat -25%
- cena po obniżce: 29,93 zł
- wysyłka od 29 kwietnia

Fragment książki o Zinedinie Zidanie:
Pewnego dnia, w pierwszym roku mojej pracy w Juventusie (który rozpoczął się w lutym 1999), mieliśmy punktualnie wyjechać na mecz wyjazdowy, ale Zidane jeszcze się nie stawił. Zniknął i nie odbierał komórki. Odczekałem chwilę, po czym podjąłem decyzję:
– Jedziemy.
– Ale Carletto, jak on nas dogoni?
– To jego problem.
Siedzący w głębi autobusu Montero zerwał się na równe nogi. Ruszył przejściem między fotelami w moim kierunku.
– Trenerze, musimy porozmawiać.
– Jasne, Paolo. Ruszymy w drogę i możemy gadać do woli.
Montero podszedł do kierowcy i skrzyżował ramiona na piersiach.
– Nie, właśnie o tym musimy porozmawiać. Nikt stąd nie wyjedzie bez Zidane’a.
Poświęciłem kilka sekund na analizę sytuacji. OK, stoję tu twarzą w twarz z tym morderczym maniakiem, który z wściekłością patrzy mi prosto w oczy i zaciska pięści. Mając do wyboru dobro i mniejsze dobro, zawsze stawiał na to drugie. Celuje w piłkę, kopie w nogę. Celuje w stopę, kopie w nogę. Chociaż w sumie trzeba mu przyznać, że gdy już celuje w nogę, to trafia.
– W porządku, Paolo. Poczekajmy na niego. – W końcu trzeba dbać o własne zdrowie, nie?
Zizou pojawił się dziesięć minut później i przeprosił za spóźnienie. Ruszyliśmy w drogę.
Zidane to najwybitniejszy piłkarz, którego kiedykolwiek trenowałem – był jedynym mieszkańcem zupełnie innej planety. Przed każdym meczem w naszej szatni pojawiał się Avvocato, witał się z Alessandro Del Piero, a potem szedł prosto do Zizou. Był zakochany po uszy. Odciągał Zizou na bok i ucinali sobie pogawędkę. Widziałem tę scenę dziesiątki razy. Agnellemu towarzyszyły często jego wnuki, John i Lapo Elkann. Pojawiali się w szatni, witali z zespołem i szli prosto do Zidane’a. Zachowywali się dokładnie tak samo jak dziadek. Potem przychodziła kolej Moggiego:
– Gdzie jest Zidane?
Następnie Giraudo:
– Gdzie jest Zidane?
Później Bettega – ten jednak ze względu na nieśmiałość robił to dyskretnie, gdzieś w cichym kącie szatni.
Właśnie wtedy stwierdziłem, że czuję się odrobinę samotny. Wszyscy mnie ignorowali, wszyscy przychodzili do Zidane’a. Czasem ignorowali mnie nawet kibice. Weźmy na przykład pewien poranek na turyńskim lotnisku Caselle. Wracaliśmy właśnie z Aten, gdzie rozegraliśmy żenujący mecz z Panathinaikosem w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. Gdy wysiedliśmy z samolotu, na lotnisku czekała na nas mała grupka kiboli, niespecjalnie zainteresowanych składaniem nam hołdów z powodu naszych wyczynów. Popchnęli Zidane’a, gdy ten przechodził obok. W ten sposób podpisali na siebie wyrok – nie był to może wyrok śmierci, ale ściągnęli na siebie nagłą i natychmiastową karę. Montero obserwował całe zajście z daleka, po czym spokojnie zdjął okulary i eleganckim ruchem – trochę niepasującym do jego osoby – schował je do futerału. Kilka sekund później biegł już na pełnej szybkości ku grupce chuliganów z uniesionymi pięściami. W sukurs poszedł mu Daniel Fonseca, kolejny zawodnik chętny do bitki. Pamiętam, że wyobrażałem sobie wtedy komentatora bokserskiego krążącego tuż za linami ringu: „Prawy, lewy hak, jeszcze jeden lewy hak. Nokaut techniczny. Zinédine jest bezpieczny, powtarzam, Zinédine jest bezpieczny”.

O książce:
Piłka nożna jest jak lunch – im więcej jesz, tym bardziej jesteś głodny.
Wytrawny taktyk. Koneser dobrego futbolu. Piłkarz i trener, który nieraz musiał przełknąć gorycz porażki, ale jeszcze częściej rozkoszował się słodkim smakiem wygranej. Carlo Ancelotti – po prostu nienasycony zwycięzca.
Przeżył niejedno. Pobierał lekcje botaniki od Arrigo Sacchiego. Nie nadążał za podaniami Ruuda Gullita. Hołubił Zinédine’a Zidane’a. Podziwiał Kakę. Spotykał się potajemnie z Romanem Abramowiczem, nazwał Fabio Capello „starym gburem” i chciał zjeść Jurija Żyrkowa.
To tylko namiastka tego, o czym opowiada w swojej książce. Przystawka przed głównym daniem, którym jest ta autobiografia – wyśmienite dzieło z soczystymi anegdotami, przyprawione nutą autoironii i garścią dobrego włoskiego humoru.
Prawdziwa uczta dla każdego kibica.

Autor: Carlo Ancelotii, Alessandro Alciato
Tytuł oryginału: Carlo Ancelotti. The Beautiful Games of an Ordinary Genius
Tłumaczenie: Bartosz Sałbut
Data wydania: 6 maja 2015
Cena okładkowa: 39,90 zł
Format: 150 x 215 mm
Liczba stron: 248 tekst 8 zdjęcia + 32-stronicowa broszura
ISBN: 978-83-7924-374-7

Archiwum