Dzięki Dudkowi Robert znalazł idealne miejsce dla siebie

26.05.2011 | - -

Białe Audi Q7 podjeżdża pod jedno z wyjść z Madryt-Barajas, największego portu lotniczego w Hiszpanii, 13 km od centrum stolicy. Z samochodu wysiada na oko trzydziestokilkuletni, mocno opalony mężczyzna z bródką. Pisze wiadomość tekstową. Widać, że na kogoś czeka, rozgląda się i wypatruje. Kilka minut później z cienia lotniska wyłania się 22-letni chłopak – Robert Stolarski, student, wielki fan Realu, zwycięzca konkursu na Facebooku – Idealne Miejsce na Picie. – To było najbardziej niesamowite przeżycie w moim życiu – powie po powrocie do Polski.

Konkurs zorganizowało Stowarzyszenie WIOSNA, pozarządowa organizacja mająca aspirację zmieniania świata. To oni zainteresowali mądrym pomaganiem Jerzego Dudka pod koniec 2010r. On z kolei przekonał piłkarzy Realu Madryt do tego, że to niesamowita inicjatywa i że warto wziąć w niej udział. Zawodnicy sami wybrali rodzinę i pojechali do sklepu na zakupy. Dzięki takim ludziom, jak zawodnicy Królewskich, i ciężkiej pracy liderów i wolontariuszy, w zeszłym roku SZLACHETNA PACZKA dotarła do ponad 8 tys. rodzin, przekazując pomoc przeliczaną na około 10 mln zł.

Idealne miejsce na Picie w Madrycie

Konkurs z nagrodą główną w postaci wyjazdu na ostatni ligowy mecz Realu Madryt był ukoronowaniem współpracy z najbardziej utytułowanym zespołem w historii klubowej piłki. – Nigdy bym nie pomyślał, że będę sam na sam z Cristiano Ronaldo, a tymczasem rozmawiałem z nim przez ponad minutę – emocjonuje się Robert. – Poza tym widziałem się z Kaką, Ramosem, Arbeloą, Adebayorem, Granero i oczywiście Jerzym Dudkiem – pokazuje zdjęcia. – Siedziałem w sektorze D, w rogu stadionu, z chyba najlepszym widokiem na murawę. Wygrana była pewna (8:1), wszak Królewscy grali z Almerią, która spadła z Primera División. Nade mną tłum, pode mną kilka rzędów krzesełek i tuż, tuż murawa stadionu. Było niesamowicie, nie tylko ze względu na mecz. Sam Jerzy Dudek przyjechał po mnie na lotnisko – relacjonuje Robert. – Napisał smsa, że czeka na mnie za postojem taksówek. W samolocie poznałem dwóch chłopaków, którzy też lecieli na mecz. Próbowałem zagadać, ale woleli swoje towarzystwo. Przy wysiadaniu zapytałem, czy chcą zdjęcie z Jerzym Dudkiem. Popatrzyli z niedowierzaniem, ale kiwnęli głowami i poszli za mną do wyjścia wskazanego mi przez Pana Jerzego. Zdjęcia wyszły niesamowite (1, 2).

Robert już taki jest – nie zraża się przeciwnościami, ale zaraża dobrym humorem i pomaganiem. Konsekwencję widać było przez cały czas trwania konkursu.

Awans i opracowanie założeń taktycznych

– Dowiedziałem się od znajomych, że organizowany jest konkurs na Facebooku, który idealnie wpisuje się w moje zainteresowania. Od 11 lata kibicuję Realowi. Będąc jeszcze w technikum postawiłem sobie nawet cel: zobaczyć Real na żywo – mówi Robert. Udało mu się zrealizować plan zaraz po maturze, w 2009 roku podczas meczu Real Madryt - Getafe. - Ale byś sam na sam z nimi wszystkimi... tego nie da się opisać – śmieje się.
W grę SZLACHETNEJ PACZKI Robert włączył się w trzecim tygodniu, gdzieś na początku kwietnia. Na początku zbierał informacje. – Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o PACZCE i WIOŚNIE, czy są wiarygodni. Pierwsze dni były najgorsze – przez pierwsze dwa walczyłem ze sobą, patrząc jak jakaś dziewczyna z godziny na godziny powiększa swoją pulę punktów. To taki paraliżujący strach, chcesz, ale nie możesz nic zrobić bo wiesz, że to i tak nic ci nie da – że przecież jest ktoś lepszy. To była ciężka walka z poczuciem niemożliwości. Trzeciego dnia wziąłem się za siebie – zacząłem analizować, rozpisałem plan – i zacząłem działać. Nabrałem pewności, że stać mnie na zwycięstwo.

Pierwsza połowa – odrobienie strat, dobra technika

Aby nadgonić straty Robert musiał zdobyć cenne punkty – te mógł uzyskać poprzez skłonienie znajomych do przekazania poprzez aplikację facebokową 1% na WIOSNĘ. Im więcej ludzi przekonał – tym więcej punktów otrzymał. Zatem uczy się wyciągać zestawienia i statystyki dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Wie, ile musi zdobyć punktów i w jakim tempie, aby zyskać przewagę. – Na Facebooku miałem niewielu znajomych – wspomina swoje początki. – Zdałem sobie sprawę, że potrzebuję więcej znajomych niż mam, dlatego żeby marzyć o zwycięstwie, musiałem odnowić sporo kontaktów – relacjonuje zwycięzca konkursu. W pierwszym tygodniu od rozpoczęcia starań o wyjazd na mecz i kolację z Jerzym Dudkiem zaprosił wszystkich znajomych. Jednak nowi zawodnicy okazywali się na wstępie dużo bardziej efektywni. Robert zmienia taktykę. Wychodzi poza Facebooka – zaczyna mailować, zagadywać na gadu-gadu, wchodzi na czat. – Pierwsza osoba, która zaczęła mi na serio pomagać, to była moja siostra, później gra się rozkręciła i zacząłem zdobywać bramki przewagi. Uciekałem rywalom, odskakiwałem i planowałem – oczy mu się świecą gdy o tym opowiada. – Okazało się, że można pozyskać trochę punktów po założeniu wydarzenia na Facebooku. Zrobił to dla mnie przyjaciel i przybyło mi kolejnych kilka tysięcy punktów. W marzeniach byłem już na Santiago Bernabéu.

Druga połowa – utrzymywanie przewagi

– Cały czas monitorowałem postępy innych graczy, ale również działanie samej aplikacji – mówi. – Wszystko musiało być fair, jak w sporcie, jak w Madrycie – dodaje. Robert przywołuje ostatnie mecze z Barceloną. – Nie mogło być tak, żebym przegrał, przez sędziego albo symulacje przeciwników – oznajmia. Sprawdza więc błędy aplikacji, podejrzane sytuacje stara się rozwiązywać sam. – Studiuję informatykę i mam pojęcie jak może działać aplikacja – mówi. Siedzi więc nad grą, analizuje, sprawdza. Gdy coś jest nie tak – zgłasza organizatorom lub wchodzi w bezpośrednie relacje z przeciwnikiem. Robert poświęca na to każdą wolną chwilę, ostatkiem sił godzi walkę z obowiązkami na uczelni, rezygnuje z codziennych przyjemności. – Przed grą miałem zwyczaj, że co najmniej kilka razy w tygodniu sięgałem po jakiś film, poświęcałem czas na słuchanie muzyki – przyznaje. Pierwszy z filmów obejrzał jednak dopiero… na lotnisku w krakowskich Balicach, skąd leciał do Madrytu. Każde zwycięstwo jest przecież okupione rezygnacją z przyjemności. Tylko dzięki temu, można poczuć smak prawdziwego zwycięstwa.

Doliczony czas gry – ¡remontada es posible!

Pod koniec gry, jak w czasie meczu, gdy arbiter pokazuje sędziemu technicznemu, ile minut doliczy do drugiej połowy, pojawił się konkurent, który w błyskawicznym tempie odrabiał straty i zbliżył się do Roberta, a później przegonił. To wyzwoliło w nim kolejne pokłady mobilizacji i kreatywności. – Pamiętam, że pracowałem wtedy poza zasięgiem sieci, więc dzwoniłem do kumpla i pytałem jak sytuacja. Najpierw żartował, że na pewno już nie jestem pierwszy, ale kiedy odświeżył stronę po raz kolejny, już się nie śmiał. Zwolniłem się wcześniej z pracy, ale moja kierowniczka wiedziała, że gram i że jest to dla mnie bardzo ważne, więc powiedziała tylko: jak już się upewnisz, że wszystko OK, wróć. Sprawdziłem wszystko i okazało się, że mój konkurent nie przestrzega zasad fair play, łamiąc przepisy regulaminu gry i Facebooka. Mimo wszystko starałem się walczyć do końca – Robert nie powstrzymuje emocji. Odzywał się na forach społeczności internetowych, których był członkiem. W ostatniej chwili z pomocą Robertowi przyszła społeczność Realu Madryt w Polsce, zrzeszona na portalu RealMadrid.pl. Fani, którzy zaczęli wchodzić na stronę konkursu i pomogli przechylić szalę zwycięstwa na stronę Roberta. W ciągu kilku godzin straty zostały odrobione i w momencie zakończenia gry okazał się niekwestionowanym zwycięzcą. – Szaleństwo – mówi Robert, ze łzami w oczach. Tylko Real może pozwolić sobie na takich kibiców.

Wygrałem mecz z Dudkiem! Teraz czas na coś więcej

– To była piękna gra i niezapomniane przeżycia. Dzięki SZLACHETNEJ PACZCE zrealizowałem swoje największe marzenia i wiem, że drugi raz czegoś takiego nie przeżyję – Robert jest szczery. – Ale już siedząc na stadionie wiedziałem, że to za mało, że potrzebuję czegoś więcej i że mogę więcej. To, co przeżyłem, spowodowało, że zrozumiałem, że teraz chciałbym wziąć się poważnie za swoje życie, stać się odpowiedzialnym. Siedząc na trybunach uświadomiłem sobie, że ta gra toczy się o coś więcej niż bilet na mecz. Że tutaj chodzi o odpowiedzialność, o pracę nad sobą, nad swoimi słabościami. Że chodzi o sens codzienności. Całe ostatnie miesiące walczył o bilet – rezygnował z przyjemności, codziennie walczył. Teraz tą samą energię Robert chce zainwestować w coś głębszego. Po rozmowie z Jerzym Dudkiem przekonał się, że dziś może wejść w PACZKĘ jako lider rejonu. Że może budować oddział SZLACHETNEJ PACZKI, tutaj rekrutować, zarządzać pracą wolontariuszy, profesjonalizować się, uczyć się strategii zarządzania czasem, ludźmi, projektem. Przyświeca mu smak zwycięstwa – już nie dla siebie – ale dla najbardziej potrzebujących. – Wygrałem mecz z Dudkiem, teraz czas na coś więcej – mam zamiar zostać liderem Paczki, albo chociaż wolontariuszem. Nie wiem czy podołam, ale na pewno spróbuję – kończy Robert.

Ty też możesz znaleźć w sobie siłę do walki jak Robert Stolarski. SZLACHETNA PACZKA w porozumieniu z Polskim Stowarzyszeniem Kibiców Realu Madryt – Águila Blanca zachęca do odkrycia w sobie mocy i spróbowania sił w budowaniu własnego rejonu SZLACHETNEJ PACZKI. Więcej informacji na www.szlachetnapaczka.pl

Archiwum