Czy generał Franco faktycznie był kibicem Realu?

22.08.2015 | Łukasz Gąsiorek

Już 26 sierpnia premiera książki Alfredo Relaño „Barça vs. Real”, w której autor obala mity krążące wokół rywalizacji Realu Madryt z FC Barceloną. Jedną z najważniejszych kwestii poruszanych w książce jest pytanie, czy generał Franco faktycznie był kibicem Królewskich? Relaño przekonuje, że jego związki z madryckim klubem wcale nie były tak bliskie, jak się powszechnie sądzi.

Patronat medialny nad książką objął nasz Fan Klub. We współpracy z wydawnictwem SQN przygotowaliśmy specjalny kod rabatowy do wykorzystania na LaBotiga.pl:
- z kodem AGUILAVS rabat -25%
- cena po obniżce: 29,93 zł
- wysyłka od 19 sierpnia

O książce:
Real Madryt założony przez Katalończyka. FC Barcelona zawieszona za wygwizdanie hymnu Hiszpanii. Zażarte boje o Alfredo Di Stéfano i Ladislao Kubalę z reżimem generała Franco w tle. Kontrowersyjny transfer Luísa Figo i świński łeb rzucony na Camp Nou. Palec José Mourinho w oku Tito Vilanovy…
Piłkarska rywalizacja pomiędzy Madrytem a Katalonią trwa już ponad 110 lat. Alfredo Relaño postanowił wreszcie dokładnie się jej przyjrzeć. I obalić mity krążące wokół El Clásico.
Jego książka to bezkompromisowa kronika potyczek, które dziś elektryzują cały świat. Opowieść wyjaśniająca fenomen wzajemnej niechęci, ale też niezwykłej symbiozy. Symbiozy, która pozwala obu klubom stawać się jeszcze potężniejszymi.

Fragment książki:
W Madrycie wrażliwość Barçy na punkcie katalońskiej przynależności postrzega się z pogardą i niezrozumieniem. To denerwuje. Denerwują senyery (flagi Katalonii), denerwuje, że Cruyff, który w trzecim sezonie został kapitanem (1976/77), wkłada opaskę z senyerą, a synowi nadaje imię Jordi. Oskarża się go o uprawianie demagogii i że od tego momentu żyje na cudzy koszt, co faktycznie było prawdą. Cruyff grał w Barcelonie na najwyższym poziomie tylko w tym sezonie.
Reakcja madridismo na te wydarzenia przyczynia się do wzmocnienia jego wizerunku jako bastionu frankizmu, nawet już po śmierci Franco. Zresztą wiele flag, jakie przez lata przynoszono na Santiago Bernabéu przeciwko Katalończykom i Baskom, miały „orzełka”, jak go nazywano, symbol Hiszpanii w czasach frankistowskiej dyktatury, zamiast herbu wprowadzonego przez nową Konstytucję.

I to pozwalało na opowieści – w moim odczuciu przesadzone i niesprawiedliwe – o związkach Realu Madryt z frankizmem, które przedstawiają czasy Franco jako okres idealnej symbiozy i współpracy klubu z władzą. I tłumaczą sukcesy Realu jako bezpośrednio wywodzące się z protekcji i wsparcia reżimu.

A tak nie było.

Jako niepodważalną prawdę przyjęto stwierdzenie, jakoby Franco kibicował Realowi Madryt. Nicolau Casaus powiedział dokładnie coś przeciwnego Emilio Pérezowi de Rozasowi i mnie, kiedy przygotowywaliśmy artykuł o Barcelonie (Barça, Barça, Barça!), opublikowany 10 października 1982 roku. Oto, co się w nim znalazło: „Franco nie był madridistą. Franco był kibicem Samitiera i Zamory. Pewnego razu przyjął Barcelonę w El Pardo i Samiego, który był sekretarzem technicznym, nie zabrano przez jakąś kłótnię z dyrekcją. Był ogromnie niezadowolony. Później, kiedy cały zarząd i drużyna znalazła się już w salonie, wszedł Franco i od razu zapytał, gdzie jest Sami. Wszyscy chcieli zapaść się pod ziemię. Ale o ile Franco był kibicem Samiego i Zamory, o tyle reżim miał pewne obawy przed sukcesami Barcelony, temu nie można zaprzeczyć”.

Nie ma żadnego dowodu na to, że Franco sympatyzował z Realem Madryt, chociaż prawdą jest, że podłączył się pod sukcesy Realu od czasów Di Stéfano. Ale Franco prawie nie przychodził na Bernabéu, nie pojawił się nawet w dniu otwarcia stadionu. Nie pojechał też na otwarcie Camp Nou, 25 września 1957 roku, ale udał się tam, razem z żoną, 10 października na mecz ligowy z Sevillą. Nie był też obecny na inauguracji stadionu Nuevo Chamartín, 14 grudnia 1947 roku, a po raz pierwszy przyszedł na niego nie na mecz Realu, lecz na spotkanie Hiszpania – Portugalia (2:0) 21 marca, po raz drugi zaś na finał Pucharu Sevilla – Celta (4:1) 4 lipca 1948 roku. Na Santiago Bernabéu, żeby zobaczyć Real, pojawiał się bardzo rzadko, by nie powiedzieć, że prawie nigdy. Był na finale drugiej edycji Pucharu Europy, która odbywała się właśnie na Bernabéu, gdzie wręczał trofeum jako głowa państwa. Ale nie oglądał meczów wcześniejszych rund. Gdyby był pasjonatem futbolu i kibicem Realu Madryt, przychodziłby na stadion znacznie częściej, jak robił to José María Aznar (w latach 1996–2004 premier hiszpańskiego rządu, kibic Realu Madryt). W drugiej połowie lat 50. na Bernabéu oglądało się najlepszy futbol w tamtym okresie; goleady urządzano tam najlepszym europejskim drużynom. A Franco nie zadawał sobie nawet trudu, by przy tej okazji pozdrowić tłum.

Postrzegam tę kwestię podobnie do Duncana Shawa, gdy pisał o tym w książce Fútbol y Franquismo. To reżim opierał się na Realu Madryt i pomagał mu od chwili, gdy klub zaczął odnosić europejskie sukcesy. Sukcesy, z którymi Franco nie miał nic wspólnego, ponieważ w Europie nawet się nie pokazywał.

Autor: Alfredo Relaño
Tytuł oryginału: Nacidos para incordiarse. Un siglo de agravios entre el Madrid y el Barça
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Data wydania: 26 sierpnia 2015
Cena okładkowa: 39,90 zł
Format: 145 x 205 mm
Liczba stron: 432 tekst i 8 zdjęcia
ISBN: 978-83-7924-395-2

Archiwum