Wyjazdy na mecze

Wyjazd nr 1: Real Madryt - Sporting Gijón, 1-4 kwietnia 2011 roku

Wyjazd nr 2: Hertha Berlin - Real Madryt, 27 sierpnia 2011 roku

Wyjazd nr 3: Real Madryt - Osasuna Pampeluna, 4-7 listopada 2011 roku

Wyjazd nr 4: Ajax Amsterdam - Real Madryt, 6-9 grudnia 2011 roku

Wyjazd nr 5: Real Madryt - CSKA Moskwa i Real Madryt - Malaga, 14-19 marca 2012 roku

Wyjazd nr 6: Bayern Monachium - Real Madryt, 17 kwietnia 2012 roku

Wyjazd nr 7: Real Madryt - RCD Mallorca, 11-14 maja 2012 roku

Wyjazd nr 8: FC Barcelona - Real Madryt (Superpuchar Hiszpanii), 22-24 sierpnia 2012 roku

Wyjazd nr 9: Real Madryt - FC Barcelona (Superpuchar Hiszpanii), 28-39 sierpnia 2012 roku

Wyjazd nr 10: FC Barcelona - Real Madryt, 6-8 października 2012 roku

Wyjazd nr 11: Borussia Dortmund - Real Madryt, 23-25 października 2012 roku

Wyjazd nr 12: Manchester City - Real Madryt, 20-22 listopada 2012 roku

Wyjazd nr 13: Real Madryt - Atletico Madryt, 1-2 grudnia 2012 roku

Wyjazd nr 14: Real Madryt - Espanyol, 15-17 grudnia 2012 roku

Wyjazd nr 15: Manchester United - Real Madryt, 5 marca 2013 roku

Wyjazd nr 16: Real Madryt - Villarreal, 7-9 luty 2014 roku

Wyjazd nr 17: Schalke - Real Madryt, 25-27 luty 2014 roku

Wyjazd nr 18: Real Madryt - Levante, 8-10 marca 2014 roku

Wyjazd nr 19: Borussia Dortmund - Real Madryt, 7-9 kwietnia 2014 roku

Wyjazd nr 20: Bayern Monachium - Real Madryt, 28-30 kwietnia 2014 roku

Wyjazd nr 21: Real Madryt - Liverpool, 4-6 listopada 2014 roku

Wyjazd nr 22: Real Madryt - Rayo Vallecano, 7-10 listopada 2014 roku

Weekend przed naszym Narodowym Świętem postanowiliśmy spędzić w Madrycie przy okazji rozgrywanego meczu z lokalnym rywalem Rayo Vallecano. Choć był to mecz derbowy, a więc taki, który jak mówią specjaliści od piłki nożnej rządzi się swoimi prawami liczyliśmy na grad bramek pamiętając o ostatniej formie strzeleckiej Królewskich.
Wyjazd zaplanowany był z lotniska w Modlinie na którym wszyscy zjawili się punktualnie. Sam lot odbył się także bez opóźnień i żadnych problemów, oprócz zarekwirowania paru „specyfików” przez upierdliwego ochroniarza na lotniskowych bramkach. Wylatywaliśmy w 14 osób w tym trzech kolegów, którzy lecieli indywidualnie.

Madryt przywitał nas pogodą podobną jaką pożegnaliśmy w Polsce, a może nawet trochę chłodniejszym powietrzem. Po wyjściu z terminala T1 na lotnisku Barajas udaliśmy się w stronę metra. Mając w pamięci nieszczęśliwy przypadek okradzenia koleżanki z pieniędzy, która była kilka dni wcześniej na meczu z Liverpoolem zwracaliśmy baczną uwagę na bagaże i nasze kieszenie. Jednak o tej porze, a było to po północy, aż tak wielka liczba osób nie podróżuje metrem, więc podróż na stację docelową odbyła się bez żadnych niesprzyjających wydarzeń.
W hotelu czekała na nas flaga pozostawiona przez ekipę z meczu z Liverpoolem oraz kolega, który przebywa w Hiszpanii na wymianie studenckiej Erasmus. Okazało się, że mimo to, w chwili obecnej mieszka w Hiszpanii to jego podróż do Madrytu trwała dwa razy dłużej niż nasza. Przejazd autobusem z miejscowości Jerez do Madrytu to czas około 7 godzin.
W sobotę rano o godzinie 11 wyruszyliśmy z hotelu do centrum miasta. Tam po wyjściu na stacji Sol dobraliśmy się w małe grupy i każdy poszedł w swoją stronę by o godz. 16.00 spotkać się tym samym miejscu. Ten czas niektórzy spędzili na pobycie w sklepach i knajpkach, a głodni zwiedzania na oglądnięcie miejsc, które dotychczas znane były im tylko z TV.

Oprócz miejsc wielokrotnie opisywanych w różnych relacjach z wyjazdów, takich jak Palacio Real, Plaza Mayor, Fuente de La Cibeles część z nas udała się do Parku Retiro, który uraczył nas niesamowitymi widokami. Polecamy to miejsce wszystkim, którzy go jeszcze nie odwiedzili, a są spragnieni krótkiego oddechu z dala od miejskiego zgiełku.

Około godz. 16.30 postanowiliśmy, że udajemy się w stronę stadionu Santiago Bernabeu. Po dotarciu na miejsce w przeciwieństwie do polskich stadionów, gdzie 3 godz. przed meczem widać tylko dym z rozpalanych grillów tam ludzi kręciło się już całkiem sporo. Stało już sporo straganów z szalikami zarówno Realu jak i Rayo.

Dwóch z nas zakupiło szaliki „Ultras Sur” i dumnie założyło na szyję, by… po chwili je schować ze względu na interwencję przystadionowego ochroniarza. Zabronił je również pokazywać będąc na stadionie.
Następnie udaliśmy się w okolice sklepu Realu Madryt, gdzie grupowała się spora ilość kibiców ze względu na bramę wjazdową dla piłkarzy. Niestety nie było nam dane ich zobaczyć w klubowym autokarze ze względu na interwencję policji, która całkowicie wyłączyła z ruchu ulicę przy stadionie. O godz. 18 udaliśmy się do Torre B, gdzie do odbioru były nasze zamówione wejściówki. Po odbiorze 19 biletów (6 było do dyspozycji ekipy z Wrocławia, która zorganizowała sobie wyjazd na dwa mecze Liverpool + Rayo) przyczepił się do nas miejscowy „konik”, który z uporem maniaka chciał od nas je odkupić. Dopiero po kilku naszych stanowczych No señor !! udało się nam od niego uwolnić.
Sam mecz oglądaliśmy praktycznie z poziomu murawy. Miejsce w pierwszym rzędzie niecałe dwa metry od chorągiewki pokazującej narożnik boiska miało swój urok. Szkoda tyko, że w pierwszej połowie z tego miejsca wykonywane były tylko dwa rzuty rożne dla piłkarzy Los Blancos. Pierwszy wykonywany przez Toniego Kroosa, a drugi przez Jamesa, po którym padł gol. Obejrzeć ją można tutaj
W drugiej połowie troszeczkę przeszkadzali nam rozgrzewający się piłkarze Rayo przede wszystkim Manucho, którego sylwetka momentami przesłaniała nam obraz. Poziomu samego meczu nie będę komentował, gdyż każdy kibic pewnie go widział. Jeszcze jedno odnośnie meczu. Od piątku do poniedziałku nie spadła ani jedna kropla deszczu z wyjątkiem… 1,5 godziny trwania meczu, gdzie momentami nieźle padało. Jako, że siedzieliśmy tak blisko murawy to troszeczkę zmokliśmy.
Po meczu udaliśmy się do centrum skosztować miejscowego jedzenia. Po zapełnieniu żołądków i krótkim spacerze, przeciskając się przez gęsty tłum sobotnich imprezowiczów udaliśmy się do metra, a następnie do hotelu, by na drugi dzień powrócić w okolice stadionu na Tour Bernabeu. Trzech z nas jednak postanowiło jeszcze skorzystać z uroków nocnego życia w Madrycie, by powrócić o godz. 05.30. O wielkości tego miasta może mówić tylko czas, który im zajął na przejście z centrum do naszego hotelu (metro niestety nie kursuje w nocy) – 3,5 godziny.
W niedzielę o 11 zbiórka przed hotelem. Stawili się wszyscy oprócz dwóch z trzech imprezowiczów. Niestety nie dało się ich dobudzić. Pierwszy kontakt telefoniczny nawiązaliśmy grubo po południu. Wchodząc do metra części z nas nie udało się wejść ze względu na opieszałość. Poprzez zamknięte drzwi przed nosem na migi przekazaliśmy sobie, że poczekamy na nich przed stadionem. Będąc jedną stację przed miejscem wysiadki zauważyłem spore poruszenie w metrze i mikrofon na wysięgniku. Początkowo myślałem, że to kolejny grajek zarabiający na życie w metrze, jednak ciekawość nie pozwoliła mi usiedzieć na miejscu. Po chwili ujrzałem siedzącego Samiego Khedirę, z którym kręcono jakiś materiał filmowy.

Wysiadł na naszej stacji, gdzie momentalnie zebrało się wokół niego sporo osób. Niektórym z nas udało się zrobić z nim fotkę, co będzie ich pamiątką pewnie do końca życia.

Po zebraniu się całej grupy udaliśmy się do kas, by zakupić bilet na Tour Bernabeu. O korzyściach płynących z członkostwa w naszym stowarzyszeniu może świadczyć między innymi fakt, że cena biletu z naszą legitymacją to 9,5 euro. Dla pozostałych 19 euro. Mało tego. Ja opłacając rocznie 65 euro za kartę Madridista International mam bilet za… 13 euro. Sam Tour Bernabeu to niesamowite przeżycie. Byłem tam dwa lata temu i od tego czasu jest mnóstwo nowych atrakcji.

Stało się jeszcze bardziej multimediaialne. Oprócz pucharów, złotych piłek i innych pamiątek wrażenie zrobiła na mnie multimedialna plansza z widokiem kontynentów, gdzie na żywo pokazywana była liczba i miejsca twittów które pojawiają się w sieci, a mówiących o Realu Madrid, z wyświetlanymi nickami twittowymi. Oczywiście Tour kończy się na sklepie, gdzie spędziliśmy również sporo czasu. Na sklepie jednak po raz kolejny się zawiodłem. O ile sklep jest dość spory o tyle wybór towaru już nie. Oczywiście koszulek meczowych jest tam od zatrzęsienia, aczkolwiek trzeciego kompletu (czarna koszulka ze smokiem) nie uświadczysz. W porównaniu z oficjalnym sklepem internetowym na stronach Realu to wersja sklep przy Bernabeu to ubogi krewny. No i ceny.
Późnym popołudniem część z nas postanowiła również udać się w pobliże stadionu miejscowego rywala. Jednak w porównaniu z Santiago Bernabeu okolice Vicente Calderon świeciły pustkami.

Niektórzy udali się do dzielnicy Salamanca słynącej z ekskluzywnych sklepów.

Wiedząc, że w okolicach stacji Sol znajduje się sklep Football Mania, gdzie nabyć można również licencjonowane produkty ponownie udaliśmy się do centrum. Przyznam się, że jeszcze nie byłem w takim sklepie, gdzie byłaby taka ilość i taki wybór różnego rodzaju strojów sportowych tylu klubów europejskich. Ze względu na to, że idzie zima mi w oko wpadł puchowy bezrękawnik Realu Madrid, który w sklepie kosztował 99 euro. Tutaj na metce obniżka ze 100 na 59euro.

Jako, że mój syn jest wielkim fanem Arsenalu, to jeszcze koszulka Arsenalu i do kasy. Wylot z Madrytu zaplanowany był na godz. 16.00, mając jeszcze poro czasu to jadąc metrem wysiedliśmy stację przed Barajas i udaliśmy się do ośrodka treningowego piłkarzy w Valdebebas.

Nie liczyliśmy na cuda, że kogoś spotkamy, gdyż wiedzieliśmy, że ten okres to czas na zgrupowania reprezentacji. Po dotarciu na miejsce ochraniarz poinformował nas, że niestety dzisiaj zamknięte. Trudno. Jeszcze będzie pewnie okazja.

Wyjazd nr 23: Schalke - Real Madryt, 18-19 luty 2015

Wyjazd nr 24: Real Madryt - Villarreal, 1-3 marca 2015

Wyjazd nr 25: Real Madryt - Schalke i Real Madryt - Levante, 9-15 marca 2015

Wyjazd nr 26: Real Madryt - Malaga, 17-19 kwietnia 2015

Wyjazd nr 27: PSG - Real Madryt, 20-22 października 2015